BRCA1 – wyrok czy efekt nocebo?
Na rynku badań diagnostycznych pojawia się coraz więcej tych dotyczących genetycznych predyspozycji do nowotworów. Jednym z najbardziej popularnych jest gen BRCA1, którego mutacje zwiększają ryzyko zachorowania na raka piersi czy raka szyjki macicy. Coraz więcej kobiet z rodzinnym obciążeniem nowotworowym bada sobie ten gen. To też ten sam gen, przez który znana aktorka – Angelina Jolie dokonała podwójnej masktetkomii. Pytanie – czy jest się czego obawiać? Czy trzeba posuwać się do takich drastycznych metod „prewencji”? Czy może są inne możliwości?
Gen BRCA1 jest to jeden z wielu genów tzw. supresorowych, który odgrywa
ważną rolę zapobiegawczą, jeśli chodzi o rozwój nowotworów. Pełni on niezwykle
ważne funkcje: pomaga utrzymać stabilność genomu, kontroluje procesy apoptozy
(programowanej śmierci komórkowej), naprawę uszkodzonego DNA, kontroluje
podziały komórek w odpowiedzi na uszkodzenie DNA, wpływa na ukształtowanie
chromatyny – generalnie pełni dość ważną rolę w naszym organizmie. Jak każdy
gen w organizmie człowieka występuje w wielu wariantach – część o charakterze
korzystnym, część – mniej korzystnym (osobiście wolę używać nazwy „mniej
korzystny wariant” niż mutacja – bo wyszło by na to że każdy z nas jest
mutantem pod wieloma względami J).
Wiele kobiet wykonuje sobie badania, które mogą pokazać, jaki wariant
odziedziczyły. Otrzymujemy wynik – mutacja niekorzystna. Idziemy z nim do
lekarza/genetyka. Czego się dowiadujemy? No i tutaj zaczyna się cała lawina
niekorzystnych zdarzeń. Większość kobiet dowiaduje się, że jest obciążona
wielkim ryzykiem zachorowania na raka. Hasło rak kojarzy się z śmiercią.
Pojawia się silny strach i lęk o przyszłość. Dodatkowo kobieta taka dowiaduje
się, że ma wykonywać częste badania kontrolne – najlepiej mammografię, która
sama w sobie jest jednym z czynników kancerogennych. Czy wykonywanie mammografii
chroni przed rakiem? Nie. Czy lekarze mówią o zmianie stylu życia? Nie. Czy
proponuje się rozwiązania alternatywne? Nie. Czy jakakolwiek kobieta wie, że ów
„mutacja” może kompletnie nie mieć znaczenia? Nie. Czy kobieta otrzymująca
wynik wskazujący na niekorzystny wariant genu BRCA1 zaczyna żyć w stresie? Tak.
Przytoczę kilka faktów, które być
może sprawią, że większość kobiet przestanie się bać po wykonaniu tego typu
badań genetycznych, albo inaczej – które sprawią, że zaczną by świadome
realnych zagrożeń:
· Tylko 5% pacjentek z rakiem piersi ma wadliwy
wariant BRCA1
· Rak to tak naprawdę choroba wieloczynnikowa,
metaboliczna – związana z złym stanem mitochondriów – trzeba się nieco
napracować, aby zachorować – przede wszystkim stylem życia
· Dużo większym czynnikiem rozwoju raka są
czynniki epigenetyczne: zła dieta, stany zapalne, toksyny środowiskowe, brak
snu, odwodnienie, insulinooporność, cukrzyca, nadwyżki kcal w stosunku do
zapotrzebowania, niedobory witamin i minerałów
· Każdy z nas ma minimum kilkadziesiąt wariantów
genetycznych predysponujących do rozwoju raka
· Sprawna metylacja może wyciszyć wiele wariantów
genetycznych predysponujących do rozwoju raka – niedobory witamin B, cynku,
aminokwasów zaburzają metylację
· Sprawna genetyka przy złym stylu życia może
prędzej doprowadzić do raka niż kilka „wadliwych” genów, które predysponują do
chorób przy dobrym stylu życia
·
Większość tzw. „mutacji” powstaje w odpowiedzi
na czynniki środowiskowe
· Geny predysponujące mogą się równoważyć z genami
ochronnymi – możemy mieć najgorszy wariant BRCA1 – ale do tego super wariant
genu GPX, SOD, CAT, sprawne mitochondria – defektu związanego z wadliwym
wariantem BRCA1 możemy nigdy w życiu nie odczuć! Mało kto jednak bada i
analizuje cały genom. Opierając swój strach tylko o jeden gen to..głupota
· Podobnie zdrowa dieta – najlepiej niskowęglowodanowa
z lekką restrykcją kcal – dużo bardziej chroni przed rakiem niż sprawne geny
· Dużo lepszym sposobem prewencji niż operacja
(która szczerze nie gwarantuje nam nic bo gen BRCA1 jest w każdej komórce i w
dużej ilości w mitochondriach, które
muszą być zdrowe aby nie zachorować na raka, BTW – operacja w pełnej narkozie
hamuje metylacje związaną z wyłączeniem protoonkogenów, jest silnym stresorem
dla organizmu) i mniej bolesnym jest Suplementacja selenu – liczne badania
pokazują, że selen chroni przed niekorzystnymi skutkami złego wariantu BRCA1
Podsumowując – jeden wadliwy gen
nie gwarantuje nam zachorowania na raka. Mamy wiele wadliwych genów, podobnie
jak wiele wariantów ochronnych. Możemy mieć wadliwy gen BRCA1, a sprawny gen
produkujący i recyklingujący glutation. Możemy mieć wadliwy gen MTHFR, a dobry
styl życia i dietę bogatą w foliany i funkcjonować lepiej niż osoba z super
genem MTHFR, która je fastfoody, popija alkohol i pracuje w stresie 8h
dziennie. Czy wobec tego namawiam wszystkich, aby się nie badać? Nie. Gdy w
rodzinie występowały często nowotwory kobiece – warto się zbadać. Po co? Aby
mieć świadomość, że z tą mutacją MOŻEMY (a nie musimy) być bardziej wrażliwi na
substancje kancerogenne. Aby mieć impuls
do zmiany stylu życia – diety, rytmu dobowego, aby ograniczyć stres i zacząć
zdrowo żyć i z głową się suplementować (np. selenem, czy cynkiem niezbędnym do
sprawnego działania genu BRCA1).
Komentarze
Prześlij komentarz